piątek, 5 października 2012

Biernat z Lublina - "W nadzieję wiela mała nie opuszczaj"

ze zbioru
ŻYWOT EZOPA FRYGA nr 4:


Słowik, iż ten obyczaj ma,
siedząc w gaju, słodko śpiewa;
więc go krogulec ułapił,
bo tam w gaju z nim społem był.

Rzekł mu słowik: »Miły panie,
małe ze mnie masz śniadanie:

patrz sobie ptaka więtszego,
a mnie puść tako małego!«

Rzekł krogulec tymi słowy:
»Lepszyś ty mnie tu gotowy,
niźli ini, co latają,
chocia więcej mięsa mają.

Bo kto traci, co w ręku ma,
a niepewne rzeczy duma:
takiemuć zmysłu nie zstawa,
pewne za niepewne dawa.


Za: Antologia bajki polskiej, Warszawa 1915 

środa, 15 sierpnia 2012

Mikołaj Rej -"Chłopa co do pana nie puszczono"

ze zbioru
FIGLIKI:


Chłopa nie chciano puścić, gdy przyszedł do pana.
A on szedszy do domu i przyniósł barana.
Począł mu łamać ogon, a kiedy jął trzeszczeć,
ubogi baran począł przede drzwiami wrzeszczeć.
Wnet sam pan drzwi otworzył: »A czego chcesz, bracie?«
I tamże go odprawił wnet w onej komnacie.
Idąc chłop precz, rzekł: »Panie, życzyłcibych tego,
abyś zawżdy barana miewał odźwiernego«.


Za: Antologia bajki polskiej, Warszawa, 1915 

wtorek, 24 lipca 2012

Bartosz Paprocki - "Przykład o rysiu i o wieprzu"

ze zbioru
KOŁO RYCERSKIE, CXIII.:


Jest rzecz barzo trudna każdemu
odmienić cudze przyrodzenie.

Ryś, zwierzę ochędożne i barzo rozkoszne,
omija rad plugastwa, wzgardza wszystkie sprośne.
Chował sobie k’potrzebie wieprza bialuchnego,
rozkazał mu się chronić miejsca plugawego.
Wieprz się o to frasował, a w błoto uciekał,
rzeczy co nasmrodliwsze sobie za złoto miał.
Czasu jednego odszedł ryś wieprza onego,
a on, zaraz wbieżawszy do miejsca kalnego,
umazał się. Ujźrzawszy ryś, wzgardził go zaraz.
Rzekł: »Jużem słów doświadczył onych i sam teraz«

Remutare de natura aliquem est poena dura.

I u nas dzisia trafi człowieka takiego,
który jest przyrodzenia właśnie wieprzowego:
Nie odmieni niecnoty, której nawrzał z młodu,
jeszcze się ciśnie do niej, by wieprz do wychodu.

Philosophus: Consuetudo est altera natura, peccatum
consuetudinis est velut languor inveteratus, qui difficile curat.[1]


[1] W przekładzie: Filozof: Przyzwyczajenie jest drugą naturą, grzech przyzwyczajenia jest jakby przewlekłą chorobą, którą trudno leczyć.

Za: Antologia bajki polskiej, Warszawa 1915 

czwartek, 19 lipca 2012

Bartosz Paprocki - "Przykład o małpie i o borsuku"

ze zbioru
KOŁO RYCERSKIE, CXVI.:


Mamy się strzedz, abyśmy nie byli nazbyt
dobrymi, byśmy nie byli oszukani od chytrków
przez dobroć naszę.

Małpa, kiedy borsuka na polu potkała,
zaraz go: »Jak się masz, braciszku?« — pytała —
»pożyczcie mi sta grzywien, bo mam iść za góry;
może się tam pozyskać potym tysiąc który,
a ja z tobą na poły rozdzielę się zyskiem;
i swym, co będę miała, tak wiedz pewnie, wszystkiem«.
Borsuk tak rzekł: »Pożyczę, bo jednak śpię wiele,
a takowa mi przyjaźń nie da usnąć śmiele.
Stawże tylko rękojmie, cyrograf nagotuj,
toż w ten czas o pieniądzach śmiele ze mną rokuj«.
Małpa zaraz cyrograf borsukowi dała,
byka do rękojemstwa z wołem zawołała.
Odebrawszy pieniądze, zaraz odbieżała,
więcej się borsukowi już nie pokazała.
Borsuk, będąc oszukan, rękojmie pozywał,
k onemu cyrografu przed sędziego rok dał.
Lecz się rękojmie z niego potym naśmiewali,
te jego prośby częste wszystkie na żart brali.
Ale sędzia rozkazał, by mu zapłacili
to, co w on czas za małpę listownie ręczyli;
a oni, iż nie mieli pieniędzy mu płacić,
wnet musieli borsuka gwałtownie zatracić.
On nieborak, gdy zdychał, te słowa powiedział:
aby je i na potym każdy człowiek wiedział:
Qui non cupit mutuare, nunquam cupit litigare.

I u nas dzisich wieków ludzie to działają,
że własne przyjacioły o to zabijają:
gdy mu się upomina tego, co pożyczył
będzie prędko zęby swe od kamienia liczył.

Psalmista: Iocundus homo, qui miseretur et commodat etc.
Cato: Cui das, videto.


Za: Antologia bajki polskiej, Warszawa 1915 

środa, 4 lipca 2012

Bartosz Paprocki - "Przykład o satyrze, który pojął dziewkę ipocentaurową"

ze zbioru
KOŁO RYCERSKIE, XXXIX.:


Tego ze wszech napilniej strzedz mamy, aby każda niewiasta w wielkiej grozie była, a o każdy uczynek nieposłuszny, aby karanie miała.

U ipocentaurusa satyr się ożeniał,
skoro mu dziewkę oddał, z trzech ją upominał:
»Pierwsza, ma miła żona, by to pamiętała,
nigdy rzeczy fałszywych mnie nie powiedała.
Druga, iżeby nigdy mnie nie złorzeczyła,
trzecia, łoża naszego by nie sromociła.
Te rzeczy jeśli zawsze będziesz wypełniała,
tak wiedz, iż przyjaciela ze mnie będziesz miała«.
Chcąc tego wrychle doznać, jeśliże to ziści,
bo te rzeczy nacięższe na nie, wiecie wszyscy,
rzekł: »Powiedzże mi prawdę, moja miła żono,
jako twoje rodzice zdawna nazywano«.
Rzekła: »Nie wiem«. A pierwszą sztukę ukazała,
mówiąc: »Jam, jako żywo, rodziców nie miała«.
Satyr rzekł: »Przykazanie mojeś już złamała«.
Ona się rozgniewawszy, wnet mu złorzeczyła.
Nie chciał z nią zaraz mieszkać. Po niedługim czasie
i trzecie rozkazanie przestąpiła zasię.
Nalazła przyjaciela, którym się cieszyła,
osła, skoro satyra jedno opuściła.
On, wezwawszy w gromadę przyjaciół społecznych,
dał ją stracić, nie dając pełnić jej spraw niecnych.
Ona, tak umierając, te słowa mówiła:
»Trzeba, żona mężowi by posłuszną była«.

Optimum est obediri viris suis ac servire.

Aleć dziś pani żona więcej niż mąż rządzi,
a takowy nikczemny w przykazaniu błądzi.
Słuchajże, pani żono, jak na cię wołają,
a te to twoje rządy jako wysławiają.


Ecclesiastes: Mulier si principatum habeat, 

contraria est viro suo.
Idem: Melius est habitare in terra deserta, 

quam cum muliere rixosa et iracunda.
Augustinus lib. 9. Uxoris lingua, non mariti 

ira sibi conciliat malum.

Za: Antologia bajki polskiej, Warszawa 1915 

czwartek, 24 maja 2012

Bartosz Paprocki - "Przykład o Lewparcie i o jednorożcu, którzy walczyli z smokiem"

ze zbioru
KOŁO RYCERSKIE, XXXVII.:


Nie mamy się nigdy o cudzą krzywdę wadzić,
ani też nieprzyjaźni mnożyć między ludźmi.

Lewpart walczył na smoka, nie mógł mu sam zdołać,
począł sobie na ratunk jednorożca wołać,
mówiąc: »Iżeś jest zacny ty na każdą stronę
i to wiesz, jako panu, trzeba dać obronę,
proszę cię, tak mężnego, obroń mię smokowi,
tak ludzi, jako zwierząt nieprzyjacielowi«.
Jednorożec, to słysząc, iż go wychwalają,
męstwo, cnotę, bywałość — wszystko wspominają,
rzekł: »Prawdę, bracie, mówisz, żem ja świadom wojny,
a przeto się nic nie bój, będziesz wnet spokojny,

bo skoro smok rozdziewi swój psiniec łakomy,
wtenczas ode mnie rogiem będzie przebodziony«.
Przyszli oba do smoka, lewpart opowiedział
wojnę smokowi, mówiąc, żeby pewnie wiedział:
»Już wiedz, żeć tu gardło dać«. Ale smok okrutny
namniej na one groźby jego nie był smutny.
Rozdarł zaraz paszczękę, ogień zaraźliwy
puścił, a jednorożec zaraz on gniewliwy
chciał go rogiem uderzyć: zaraził się smrodem,
upadł zaraz na ziemię z onym tęgim rogiem,
jął narzekać na onę swoję mowę butną,
a zostawił na przykład tę przypowieść smutną:
Qui pro alio vult pugnare, se incipit trucidare.
Wiedz, iż jest rzecz szkaradna wychwalać się z czego,
gdyż nie wiesz, trafisz-li w to, dokażesz-li tego.
Nie ufaj swemu męstwu, nie walcz ni za kogo,
bo sam za to ucierpisz i przypłacisz drogo.


Ecclesiastes: De ea re, quae te non molestat, ne 

certaveris.
Seneca: Semper dissessio ab alio incipiat, a te 

reconciliatio.

Za: Antologia bajki polskiej, Warszawa 1915 

czwartek, 17 maja 2012

Bartosz Paprocki - "Przykład o dwu drzewach"

ze zbioru
KOŁO RYCERSKIE, XXXVI.:


 Nie mamy nikogo hańbić z powieści ludzkiej
 ani z widzenia, ale z doświadczenia.

Dwie drzewie w jednym miejscu tylko same stały,
na sobie piękny i dość owoc smaczny miały.
Przyszedł do nich mąż jeden, począł się dziwować,
i nie kazał żadnego przy nadobnym chować,
mówiąc, że barzo szpaci to drzewo mierzione
tego drugiego piękne gałęzi zielone:
Godnaby rzecz, aby je wycięto od niego,
bo się pewnie poszpaci tą żadnością jego.
A gdy je chciano rąbać, ono powiedziało:
»Zły a niesprawiedliwy, a cóż się wam stało?«
Gdy Pan szedł do Sodomy, aby złe osądził,
ten nam przykład zostawił, by żaden nie błądził.
Rzekł tak: »Wielkie wołanie tu się ciśnie do mnie
z Sodomy; muszę tam iść, czego to chcą po mnie«.
Choć wiedział, ale przykład ten nam zostawiając,
to czynił, sądzić nie dał, przyczyny nie znając.
A tak wy mię nie sądźcie z widzenia żadnego,
pierwej chciejcie skosztować owocu mojego,
bo Zbawiciel powiedział swoimi ustami:
»Ex fructibus eorum poznacie ich sami«.
Oni, to usłyszawszy, wnet się zatrzymali,
z obudwu drzew owocu zaraz skosztowali.
Chwalą jedno z owocu, a drugie z piękności,
zgoła w obu nie baczą skażenia godności.

Isidorus: Nullum condemnes ante iudicium. Mattheus 7: Nolite iudicare, et non iudicabimini, nolite condemnare, et non condemnabimini.

Za: Antologia bajki polskiej, Warszawa 1915 

poniedziałek, 7 maja 2012

Mikołaj Rej - "LI"

ze zbioru
ZWIERZYNIEC:


Praczkę węglarz namawiał, aby z nim mieszkała:
»Bo ja mam węgla dosyć, będziesz przy nim prała«.
Praczka rzekła: »Wiem pewnie, stałoby za moje,
bo cobych ja poprała, toby węgle twoje

wszytko mi poczyrniło; a tak bez kłopota
nigdyby nie minęła mie dwoja roboła«.
Zawżdyć, kto z brudnym mieszka, każdy sie ubrudzi,
takżeć dobry zawżdy sie ma strzedz od złych ludzi.

Za: Antologia bajki polskiej, Warszawa 1915 

piątek, 4 maja 2012

Mikołaj Rej - "XLII"

ze zbioru
ZWIERZYNIEC:


Gołębie, widząc kanię, iż ptaki goniła,
obrali ją za króla, aby ich broniła.
Potym jastrząb przyleciał, wnet kania skwirczała,
a gromada jastrząba wnet królem obrała.
Potem jego wielmożność, gdy już królem został,
co naprzedniejsze pany po jednemu chwostał.
Nigdy ty sobie nie gań pana spokojnego,
boć sie rychlej dostanie w łeb za zuchwałego.

Za: Antologia bajki polskiej, Warszawa 1915 

środa, 2 maja 2012

Mikołaj Rej - "XLI"

ze zbioru
ZWIERZYNIEC:


Wąż, chłopu dziecię zjadszy, uciekał ksykając,
a chłop mu ogon uciął, — poszedł wąż stękając.
Więc sie dziecię zgoiło, ogon też wężowi,
chłop rzekł: »Pojednajmyż sie, kiedychmy już zdrowi!«
Rzekł wąż: »Jać sie pojednam, lecz gdy uźrzę ogon
a ty dziecię wspomieniesz, będzie znowu gomon«.
Zawżdy gdy obrażona przyjaźń bywa nazbyt,
na wieczne tam przymierze trudno bywa o kwit.

Za: Antologia bajki polskiej, Warszawa 1915 

sobota, 28 kwietnia 2012

Mikołaj Rej - "XIX"

ze zbioru
ZWIERZYNIEC:


Kruk ułapił chomieka, na drzewie ji skubie,
alić lis podeń dybie w onej swojej szubie:


»Aleś, kruczku, wybielał, bom cie czarno widał,
słyszę, żeś i głos zmienił i radbych cie słyszał«.
Kruczysko chce zaśpiewać, upuści chomieka,
a lis go pochwyciwszy, choć nie miał konika,
skoczył prędko do lasa; kruczek sie obaczył,
iż zdradzon jego miłość, kiedy śpiewać raczył.


Za: Antologia bajki polskiej, Warszawa 1915 

piątek, 20 kwietnia 2012

Mikołaj Rej - "Co miedźwiedzia skórę szacowali"

ze zbioru
FIGLIKI:


Dwa obeszli Miedźwiedzia, więc sobie szeptali,
szacując zaczby onę skórę w mieście dali.
Puści się Miedźwiedź do nich: jednego połapił,
a drugi się na drzewo ochotnie pokwapił.
A ten duszę zataił. Miedźwiedź stojąc słucha.
Skoczył precz, a ten pyta: »Coć szeptał u ucha?«
»Mówił, bych ci nie wierzył, a to pilnie chował,
póki nie mam, bych cudzej skóry nie szacował«.


Za: Antologia bajki polskiej, Warszawa, 1915 

czwartek, 5 kwietnia 2012

Mikołaj Rej - "Na niepewne jednanie"

ze zbioru
FIGLIKI:


Powiedali na kura, iż wleciał na gruszkę,
widząc w polu biegając liszkę panią duszkę.
Przyszedł lis: »Panie kurze, nie wiesz co się stało?
Wszytko się pojednało, co się siebie bało!«


Kur sie wspina ku górze, mówiąc, iż chart bieży.
A lis skoczy do lasa, sierść się na nim jeży.
Kur zawołał: »Poczekaj, wszak mamy jednanie!«
Lis rzekł: »Nie wiem, wie-li chart o tem, miły Panie«


Za: Antologia bajki polskiej, Warszawa, 1915 

sobota, 25 lutego 2012

Biernat z Lublina - "W nierówniu towarzystwa niemasz"

ze zbioru
ŻYWOT EZOPA FRYGA nr 100:


Lew z bykiem, z kozłem, z baranem
miałci sie dzielić jeleniem,
którego są ułowili,
gdy na łowie społem byli.

Czterzy części udziałali,
aby o nie los miotali,
komu sie co miało dostać,
by sie nie trzeba kłopotać.

Więc lew rzekł: »Ja pocześniejszy,
przeto mnie ma przyść dział pierwszy.
I wtorąć sobie oddzielam,
iż nad was więcej mocy mam.

Trzeciej żądam, abych ją miał,
boć-em więcej z was pracował.
Czwartej jeśli mi nie dacie,
z mej przyjaźni nic nie macie«.

Oni k’ temu przyzwolili,
lwowi wszytkiego dopuścili,
a dosyć to z działu wzięli,
że odeszli od lwa cali.

Chroń się człowieka mocnego,
boć sobie nie chce równego,
ani sie też składaj z dworem:
przyłożysz sie zawżdy worem.


Za: Antologia bajki polskiej, Warszawa, 1915 

czwartek, 23 lutego 2012

Biernat z Lublina - "Rad tego niechaj, czego mieć nie możesz"

ze zbioru
ŻYWOT EZOPA FRYGA nr 81:


Liszka niegdy łaczna będąc
chodziła, na śliwy patrząc,
mówiąc: »By która upadła,
jakobych ją smaczno śniadła!«

A ony sie tylko chwiały,
iż czas nie był, nie padały.
Liszka, gdy długo czekała,
idąc precz, z sobą gadała:

»Otóżci o śliwy nie dbam
i tak ich nierada jadam,
a zwłaszcza, iże są małe,
a i jeszcze nieuźrzałe«.

Roztropnyć sie mieni nie dbać
o to, czego nie lża dostać,
a gdy szczęście nie folguje,
o to sie też nie pracuje.


Za: Antologia bajki polskiej, Warszawa, 1915 

Biernat z Lublina - "Kto lecie proznuje, zimie poczuje"

ze zbioru
ŻYWOT EZOPA FRYGA nr 94:


Mrówka śrzód lata robiła,
żyto do jamy nosiła,
na zimę sie przyczyniając,
a przyszły czas przeglądając.

A kobyłki nic nie dbały,
ani sie raz pracowały:
śpiewały lecie po łące,
gdy było słońce gorące.

Potym zima przyśpieszyła,
wszytko ziele posuszyła.
Mrówki tego nic nie dbały,
bo dosyć żywności miały.

Kobyłki kiedy opadły,
a nie miały, coby jadły,
barzo sie są zatroskały,
mrówek o pomoc żądały.

Mrówki sie z nich naśmiewały,
a ich lenistwo karały:
»A czemuście tak gnuśne były,
żeście lecie nie robiły?«

Ony im odpowiedziały:
»Wszakeśmy nie proznowały:
latałyśmy, słodko śpiewając,
ludziem wesele działając.«

Mrówki rzekły: »Siostry łaskawe!
gdyście tako śpiewające,
dziś sie tańcem zagrzewajcie,
a tak lata doczekajcie!«

Kto we żniwa patrzy chłodu,
nacierpi sie zimie głodu:
a kto sie nie chroni znoju,
pożywie chleba w pokoju.

Za: Antologia bajki polskiej, Warszawa, 1915 

wtorek, 14 lutego 2012

Biernat z Lublina - "Złemu nie czyń dobrze"

ze zbioru
ŻYWOT EZOPA FRYGA nr 63:


Wilk niekiedy barzo stękał,
iż kość w gardle zawiązłą miał:
nie wiedział, co sobie radzić,
ledwie mógł słowo przemówić.

O lekarzu sie pracował,
wielkie myto obiecował,
Ktoby sie chciał tego podjąć,
wilkowi kość z gardła wyjąć.

Owaciem sie żóraw obrał,
nosem z gardła kość mu wyrwał,
a kiedy go tak uzdrowił,
o zapłatę z wilkiem mówił.

Wilk sie z jego żądania śmiał,
a swe zęby ukazował,
rzekąc: »Aza masz w tym mało,
żeś wyjął kark z gardła cało?«

Nie czyń złemu nic dobrego,
boć nie będzie wdzięczen tego,
bo źli w tym kochanie mają,
gdy złe za dobre wracają.


Za: Antologia bajki polskiej, Warszawa, 1915 

niedziela, 15 stycznia 2012

Ludwik Jerzy Kern - "Pan Tygrys"

Przymknąwszy oczy, zmarszczywszy brwi,
pan Tygrys w hamaku sobie śpi.
Zobaczyły to zaraz ptaki i chór urządziły taki:
"Panie Tygrysie, panie Tygrysie,
może pan z nami zabawiłby się?"
A Tygrys nic. Ś p i.

Przyleciał Wróbel, ćwierknął wesoło.
Puk! Puk! Dwa razy dziobnął Tygrysa w czoło.
A Tygrys nic. Ś p i.

Po nim natychmiast przyleciał Czyżyk.
"Chcę z panem zagrać w kółko i krzyżyk.
Będzie zabawa na cały park !"
I znów dziób, dziób Tygrysa w kark.
A Tygrys nic. Ś p i.

Potem zjawiła się Jemiołuszka,
zaczęła dziobać tuż koło uszka
Ciuk-ciuk-ciuk-ciuk,
Ciuk-ciuk-ciuk-ciuk,
umarły zbudzić by się mógł.
A Tygrys nic. Ś p i.

Po Jemiołuszce przyleciał Kos.
Raz tylko dziobnął. Prosto w nos.
A Tygrys nic. Ś p i.

Posłano więc po Szczygła,
co dziób ma ostry jak igła. Ten szczyglim sposobem
zaczął bić dziobem:
tyk-tyk, tyk, tyk.
A Tygrys nic. Ś p i.

W końcu wezwano Dzięcioła,
może on zbudzić go zdoła.
Przyleciał Dzięcioł, nastawił dziób,
wycelował w Tygrysa
i łuup!!! Łuuup!!! Łuup!!! Ł u u p !!!
A Tygrys nic. Ś p i.

Więc jeszcze raz łupnął wściekły i zły,
a wtedy Tygrys powiedział: "Psssschyyyyyy..."
I zrobił się taki malutki jak ogórek marynowany.
A ptaki uciekły pomiędzy liście,
bo nie wiedziały oczywiście,
że pan Tygrys jest
n a d m u c h i w a n y.

niedziela, 1 stycznia 2012

Ludwik Jerzy Kern - "Bajka o starym i nowym roku"

O jednej porze, raz do roku
w zimowej nocy ciemnym mroku,
gdzieś, gdzie nie sięga ludzki wzrok,
schodzi się z rokiem rok.


Jeden jest wielki z siwą brodą,
drugi jest mały z buzią młodą,
czyli, by rzec innymi słowy:
jeden jest stary, a drugi młody.

Gwiazdy jak świeczki lśnią na niebie,
a oni stają obok siebie,
coś sobie mówią, patrząc w oczy,
ale nikt nie wie, o czym.

Potem w ciemności słychać kroki…
To się rozchodzą oba roki.
W całkiem przeciwnie idą strony,
Stary, znużony i zmęczony,

Nowy, o jasnych, złotych lokach,
wesoło mknie w podskokach.
Po chwili cichnie odgłos kroków
w zimowej nocy ciemnym mroku,
gwiazda za gwiazdą w górze gaśnie
i robi się na świecie jaśniej,
i znika czarnej nocy cień,
i wstaje nowy, jasny dzień,
i budzisz się, przecierasz wzrok
i witasz – Nowy Rok.