Dojadałem ja lwowi. On prze małość moję nie mógł mi nic uczynić. Gdy proporce swoje rozciągam, wpadłem w siatkę pająka lichego. Mały wielkim dogryza, ginie od mniejszego.
Kiedym konał w paznoktach jastrzębia srogiego, mówiłem żałośliwe te słowa do niego: »Niewinnym ja śpiewaczek, mało na mnie mięsa...« A on: »Idź przecie w gardło. Dobry kęs do kęsa«.
Gdy się panny służbiste z pachołki ściskały, jam nie milczała. One mi gardło związały i tak mię udawiły. Język mię nabawił chleba i sławy. Język żywota pozbawił.
Stary szkapa tu leżę w błocie utopiony, we zły raz od woźnice złego zaprzężony, od złego i młodego: oboje to chodzi pospołu. Biada starym, gdy je rządzą młodzi.