Przymknąwszy oczy, zmarszczywszy brwi,
pan Tygrys w hamaku sobie śpi.
Zobaczyły to zaraz ptaki i chór urządziły taki:
"Panie Tygrysie, panie Tygrysie,
może pan z nami zabawiłby się?"
A Tygrys nic. Ś p i.
Przyleciał Wróbel, ćwierknął wesoło.
Puk! Puk! Dwa razy dziobnął Tygrysa w czoło.
A Tygrys nic. Ś p i.
Po nim natychmiast przyleciał Czyżyk.
"Chcę z panem zagrać w kółko i krzyżyk.
Będzie zabawa na cały park !"
I znów dziób, dziób Tygrysa w kark.
A Tygrys nic. Ś p i.
Potem zjawiła się Jemiołuszka,
zaczęła dziobać tuż koło uszka
Ciuk-ciuk-ciuk-ciuk,
Ciuk-ciuk-ciuk-ciuk,
umarły zbudzić by się mógł.
A Tygrys nic. Ś p i.
Po Jemiołuszce przyleciał Kos.
Raz tylko dziobnął. Prosto w nos.
A Tygrys nic. Ś p i.
Posłano więc po Szczygła,
co dziób ma ostry jak igła. Ten szczyglim sposobem
zaczął bić dziobem:
tyk-tyk, tyk, tyk.
A Tygrys nic. Ś p i.
W końcu wezwano Dzięcioła,
może on zbudzić go zdoła.
Przyleciał Dzięcioł, nastawił dziób,
wycelował w Tygrysa
i łuup!!! Łuuup!!! Łuup!!! Ł u u p !!!
A Tygrys nic. Ś p i.
Więc jeszcze raz łupnął wściekły i zły,
a wtedy Tygrys powiedział: "Psssschyyyyyy..."
I zrobił się taki malutki jak ogórek marynowany.
A ptaki uciekły pomiędzy liście,
bo nie wiedziały oczywiście,
że pan Tygrys jest
n a d m u c h i w a n y.
niedziela, 15 stycznia 2012
niedziela, 1 stycznia 2012
Ludwik Jerzy Kern - "Bajka o starym i nowym roku"
O jednej porze, raz do roku
w zimowej nocy ciemnym mroku,
gdzieś, gdzie nie sięga ludzki wzrok,
schodzi się z rokiem rok.
Jeden jest wielki z siwą brodą,
drugi jest mały z buzią młodą,
czyli, by rzec innymi słowy:
jeden jest stary, a drugi młody.
Gwiazdy jak świeczki lśnią na niebie,
a oni stają obok siebie,
coś sobie mówią, patrząc w oczy,
ale nikt nie wie, o czym.
Potem w ciemności słychać kroki…
To się rozchodzą oba roki.
W całkiem przeciwnie idą strony,
Stary, znużony i zmęczony,
Nowy, o jasnych, złotych lokach,
wesoło mknie w podskokach.
Po chwili cichnie odgłos kroków
w zimowej nocy ciemnym mroku,
gwiazda za gwiazdą w górze gaśnie
i robi się na świecie jaśniej,
i znika czarnej nocy cień,
i wstaje nowy, jasny dzień,
i budzisz się, przecierasz wzrok
i witasz – Nowy Rok.
wesoło mknie w podskokach.
Po chwili cichnie odgłos kroków
w zimowej nocy ciemnym mroku,
gwiazda za gwiazdą w górze gaśnie
i robi się na świecie jaśniej,
i znika czarnej nocy cień,
i wstaje nowy, jasny dzień,
i budzisz się, przecierasz wzrok
i witasz – Nowy Rok.
środa, 27 stycznia 2010
Ludwik Jerzy Kern – „Dwie Kozy”
.
Były dwie łąki gdzieś koło Jasła,
Dzieliła je wartka struga;
Na jednej jedna koza się pasła,
Na drugiej pasła się druga.
Słońce świeciło wprost niesłychanie
Na lewym brzegu i na prawym –
Kozy zajęte były szczypanie,
Szczypaniem zielonej trawy.
I wszystko byłoby doskonale,
Ale:
Koza z lewego brzegu spojrzała
Na trawę brzegu prawego
I odtąd swoją szczypać przestała,
I tylko tamtą szczypać by chciała,
Że niby coś smaczniejszego.
Nie na tym jednak koniec. O, zgrozo!
To samo stało się z drugą kozą!
Zazdroszcząc jedna drugiej, sąsiadki
Zeszły się w połowie kładki.
I tu zaczęły się spory długie,
Tak długie, że trudno je opisać wierszem.
Pierwsza nie chciała ustąpić drugiej,
Druga nie chciała pierwszej
Każda z nich miała swoje powody,
Aż razem wpadły do wody.
Tak to je spotkał tragiczny los, ach!
Płaczę, ilekroć wspominam.
Bo nie zostało nic po kozach,
Prócz wiersza, co tak się zaczyna:
Były dwie łąki gdzieś koło Jasła,
Dzieliła je wartka struga;
Na jednej jedna koza się pasła,
Na drugiej druga.
Za: Antologia bajki polskiej, Wrocław 1982
Były dwie łąki gdzieś koło Jasła,
Dzieliła je wartka struga;
Na jednej jedna koza się pasła,
Na drugiej pasła się druga.
Słońce świeciło wprost niesłychanie
Na lewym brzegu i na prawym –
Kozy zajęte były szczypanie,
Szczypaniem zielonej trawy.
I wszystko byłoby doskonale,
Ale:
Koza z lewego brzegu spojrzała
Na trawę brzegu prawego
I odtąd swoją szczypać przestała,
I tylko tamtą szczypać by chciała,
Że niby coś smaczniejszego.
Nie na tym jednak koniec. O, zgrozo!
To samo stało się z drugą kozą!
Zazdroszcząc jedna drugiej, sąsiadki
Zeszły się w połowie kładki.
I tu zaczęły się spory długie,
Tak długie, że trudno je opisać wierszem.
Pierwsza nie chciała ustąpić drugiej,
Druga nie chciała pierwszej
Każda z nich miała swoje powody,
Aż razem wpadły do wody.
Tak to je spotkał tragiczny los, ach!
Płaczę, ilekroć wspominam.
Bo nie zostało nic po kozach,
Prócz wiersza, co tak się zaczyna:
Były dwie łąki gdzieś koło Jasła,
Dzieliła je wartka struga;
Na jednej jedna koza się pasła,
Na drugiej druga.
Za: Antologia bajki polskiej, Wrocław 1982
niedziela, 24 stycznia 2010
Andrzej Nowicki - "Płaczący Żubr"
Co płakał jak bóbr.
A bóbr chociaż łkał,
Tak jak suseł spał.
Suseł gdy wpadł w gniew,
Tak ryczał jak lew.
Lew rycząc zwykł
Głodnym być jak wilk.
Wilk choć z głodu kisł,
Chytry był jak lis.
A lis, jak chce traf,
Dumny był jak paw.
Paw, zdarzyło to się,
Uparł się jak osieł.
Osieł zaś był znów
Powolny jak żółw.
Żółw, jak wyznał mi,
Był jak osa zły.
Ta osa niemiła
Żubra użądliła
I dlatego żubr
Tak płakał jak bóbr.
Za: Antologia bajki polskiej, Wrocław 1982
poniedziałek, 16 listopada 2009
Andrzej Nowicki – „Monolog Cyrkowego Lwa”
.
Tak wytresowałem mojego pogromcę,Że wystarczy mu jeden moich oczu błysk,
Jedno moje spojrzenie magnetyzujące –
I już wkłada swą głowę w mój rozwarty pysk.
Potem zwykła rutyna: wydaje dwa ryki
Dla łaknącej dreszczyku cyrkowej publiki
I łapą znak mu daję. On to hasło zna –
Ma teraz wyjąć głowę i kłaniać się ma!
Więc się kłania. Szaleje cyrk. Oklaski, brawa...
Na niego spływa cała z mojej łaski sława,
Lecz ja jestem ponad to. Bo ja jedno wiem:
To nie on mnie – ja jego dnia pewnego dnia zjem!
Za: Antologia bajki polskiej, Wrocław 1982
niedziela, 15 listopada 2009
Andrzej Nowicki - „Bajka o Morale”
.
Morał błądził po mieście Wychudły i blady,
Jakoś nie mógł się zmieścić
Do żadnej ballady.
Różne słyszał melodie,
Różne słyszał pieśni –
Ale nigdzie wygodnie
Nie mógł się pomieścić.
Na nic dźwięki gitary
Z ulic, kawiarń, piwnic...
Nagle poczuł się stary,
Śmieszny i naiwny.
Inni dzisiaj panowie,
Inne dzisiaj panie,
Inne dzisiaj posłowie
I inne przesłanie.
Gdziekolwiek się pojawił,
Słyszał: – nie ta pora!
Ni uczy nas, ni bawi
Wyświechtany morał.
I morał gasł pomału...
Stwierdzić muszę z żalem,
Że zabrakło morału
Bajce o morale.
Za: Antologia bajki polskiej, Wrocław 1982
sobota, 14 listopada 2009
Horacy Safrin - "Szympans O Sobie"
.
"Mimo ludzkie obmowy, drwiny i kalumnie,
znam swą wartość – rzekł szympans – Małpa to brzmi . dumnie!"
Za: Antologia bajki polskiej, Wrocław 1982
Subskrybuj:
Posty (Atom)